niedziela, 27 grudnia 2020

 A to praca konkursowa Mileny. Miłego czytania :)

Brzeg wyspy

 

Słońce świeciło już wysoko na niebie. Wojciech jeszcze nie wstał. Zdenerwowana matka weszła do pokoju syna.

 -No już! Wstawaj. Trzeba pomóc ojcu na roli! - krzyknęła gospodyni domu i czekała na reakcję chłopaka.

Wojciech otworzył oczy. Jednak po chwili je zamknął, ponieważ światło dzienne oślepiło go.

- No już! Raz - dwa! - powtórzyła kobieta i wyszła z pokoju dziecka.

Młody chłopak mruknął tylko coś pod nosem i wstał. Podszedł do szafki. Wyjął jakieś robocze ubrania i się ubrał. Po chwili był gotowy, by zejść na dół.

- Hej, mamo! - zawołał wchodząc do kuchni. Podszedł do stołu i zabrał suchego podpłomyka z pieca.

- Nie tak szybko...- kobieta stanęła obok syna i poprawiła mu włosy. - Teraz możesz iść - powiedziała do Wojtka i wróciła do mycia naczyń.

Nastolatek wybiegł z kuchni z podpłomykiem w ręce i skierował się do ojca.

- Cześć, ojcze… - wymamrotał chłopak z pieczywem w buzi.

- Mhm... -odpowiedział mężczyzna i podał synowi wiadro z paszą dla kur. -Zanieś nioskom, bo będą głodne.

- Dobrze! - zawołał chłopak i uważając, by nic nie wypadło, poszedł w stronę kurnika. Po nakarmieniu wszystkich kur odstawił wiadro i wrócił do ojca.

- No, na dzisiaj to koniec - tato spojrzał na słońce, które już się zniżało. - Jak byś wstawał wcześniej, byłoby lepiej - lekko się uśmiechnął.

Zawstydzony chłopak zarumienił się.

- A-a m-mógłbym pójść dziś na wyspę z Kazią i Radkiem? - spytał.

- Jasne, tylko wróć, zanim się ściemni - ojciec pogroził palcem i skierował się do domu.

Szczęśliwy chłopak pobiegł do sąsiadów. Przeskoczył przez strumień, przeszedł jeszcze parę kroków i już stał pod drzwiami. Poprawił szybko włosy i zapukał. Drzwi otworzyła mu kobieta w średnim wieku. Miała założony fartuch ubrudzony ciastem, a na głowie zawiązaną czerwoną chustkę. Była to mama Kazi.

- Dzień dobry, Wojtku - powiedziała łagodnie kobieta.

- Dzień dobry! Jest może Kazia? - zapytał uprzejmie Wojtek.

- Tak jest, mam ją zawołać?

Chłopak kiwnął pospiesznie głową, a kobieta zniknęła za drzwiami.

Po chwili z domu wyszła jego przyjaciółka i rzuciła mu się na szyję.

- Cześć! - zawołała i puściła kolegę. - Po co przyszedłeś? - spytała jasnowłosa dziewczyna.

- Chciałem się zapytać, czy byś poszła ze mną i Radkiem na wyspę? - powiedział chłopak.

-Po co pytasz? Oczywiście, że tak! Poczekaj chwilkę, tylko się przebiorę.- powiedziała Kazia i pobiegła do swojej izby.

Gdy dziewczyna się przebrała poszła razem z Wojtkiem po Radka.

         Wszyscy w trójkę skierowali się na wyspę. Po drodze rozmawiali, co będą robić. W końcu doszli do mostu. Trójka przyjaciół przeszła przez niego bezpiecznie.

- To co? Rozpalamy ognisko? - zapytał Wojtek.

- Tak! - Kazia i Radek odpowiedzieli koledze zgodnie chórem.

Każdy poszedł szukać drewna.

- Jeden, dwa, trzy…- liczył Wojtek. Po niedługim czasie cała trójka spotkała się przy brzegu, gdzie mieli rozpalić ogień. Radek jako jedyny, który potrafił to zrobić, wziął dwa patyki i zaczął nimi pocierać o siebie.

- Jest! - powiedział szczęśliwy Radek, kiedy zauważył iskrę. Kazia razem z Wojtkiem odskoczyli,  by się nie poparzyć. Radek także się odsunął.

- Ale ciepło teraz… -mruknęła Kazia, a chłopcy potwierdzili kiwnięciem głowy.

Minuty mijały, aż w końcu dziewczyna zaproponowała.

- Może wejdziemy do wody? - zapytała.

- Dobry pomysł.-powiedział Wojtek i podciągnął nogawki od spodni.

Gdy to zrobił. powoli wszedł do wody. a za nim weszli Kazia z Radkiem.

Dzieci zaczęły się chlapać i śmiać. Po chwili wygłupów Wojtek popchnął dla zabawy Radka, a ten wylądował z pluskiem w wodzie.

- Ha ha ha…! - zaśmiała się cała trójka.

         Chłopak się zrewanżował i pociągnął Wojtka do wody.

Gdy Radek siedział w wodzie poczuł, że ktoś go złapał za nogę.

- Wojtku, puść moją nogę -zaśmiał się.

- Przecież nie trzymam twojej nogi - zdezorientowany chłopak pokazał ręce.

- To kto ją...-

- Radek! - krzyknął Wojtek, gdy przyjaciel zniknął pod wodą. Po omacku próbował znaleźć chłopaka, lecz na próżno. Gdy chłopak odwrócił się do Kazi, jej też nie było. Wystraszony nastolatek znowu szukał na ślepo przyjaciół. Nagle zauważył rękę przyjaciółki. Chwycił ją tak mocno jak mógł i wyciągnął na brzeg. Roztrzęsiona dziewczyna próbowała nabrać powietrza. Gdy jej to się udało, padła zmęczona na mokry piasek. Przestraszone dzieci siedząc na brzegu zauważyły fale na wodzie. Na początku nie przejmowały się tym, lecz po chwili wyczołgał się z niej utopiec. Był on pomarszczony i obślizgły. Miał na sobie stare podarte ubrania, a z głowy zwisały mu wodne rośliny. Chłopca oblał zimny pot. Odepchnął Kazię na bok. Odruchowo wziął patyk i włożył do ognia. Trzymając palący się patyk odstraszył ogniem utopca. Gdy ten z powrotem schował się do mętnej wody, Wojtek wziął wycieńczoną przyjaciółkę na ręce i skierował się do domu.

         Po tym wydarzeniu nastolatek pobiegł w stronę wioski. Wystraszeni rodzice chłopaka poszli do rodziców Kazi i Radka. Wojtek pod nieobecność rodziców zrobił przyjaciółce ciepłą herbatę i dał grube koce. Gdy opiekunowie Radka dowiedzieli się o utonięciu, syna byli bardzo załamani i roztrzęsieni.

-Wszechmocny Świętowicie! - kobieta zakryła twarz dłońmi. - Muszę go znaleźć! - krzyknęła. Matka wybiegła przez próg drzwi omijając krosno stojące w ganku i pobiegła na wyspę po drodze gubiąc swoje łapcie.  Serce kobiety biło jak oszalałe. Wbiegając na wyspę, rzuciła się na mokry piasek przy brzegu, szukając ciała chłopaka. Brodząc w wodzie, natrafiła na coś miękkiego. Od razu za to pociągnęła. Jej oczom ukazał się Radek. Miał przemoknięte i poszarpane ubrania po bezsensownej próbie uwolnienia się z pułapki utopca.

-Mój synek! Mój kochany synek! - krzyknęła kobieta, po czym przytuliła się do ciała dziecka.

         Od tego zdarzenia nikt nie ma prawa przebywania na wyspie. Ciało zabitego chłopaka pochowano przy prowadzącym na nią moście. Ozdrowiała Kazia razem z Wojtkiem bardzo często odwiedzali grób przyjaciela i obiecali, że nigdy już na wyspę nie wejdą.

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz